Zaproszenie na duchową pielgrzymkę.
Zaproszenie dyrektora Caritas Diecezji Opolskiej
na duchową pielgrzymkę do grobu św. Jadwigi w Trzebnicy.
Drodzy wolontariusze i pracownicy Caritas Diecezji Opolskiej,
epidemia SARS-COV-2 pozbawiła nas możliwości fizycznego nawiedzenia grobu św. Jadwigi Śląskiej i przeżycia radosnej wspólnoty w trzebnickim sanktuarium, w ramach naszej corocznej pielgrzymki wolontariuszy i pracowników Caritas Diecezji Opolskiej. Dla wielu z nas komunikat o przesunięciu pielgrzymki był bolesny.
Epidemia koronawirusa nie pozbawiła nas jednak możliwości przeżywania duchowej łączności ze wspólnotą osób - przyjaciół spod znaku Caritas, w pierwszą sobotę października 2020 roku.
Serdecznie zapraszam wszystkich chętnych do przeżycia 28 Pielgrzymki Wolontariuszy i Pracowników Caritas Diecezji Opolskiej do Trzebnicy w sposób duchowy. Przewodnikiem i natchnieniem w tym przedsięwzięciu niech będą obszerne fragmenty kazania, które do osób zaangażowanych w posługę caritas, skierował ówczesny arcybiskup Monachium, kardynał Joseph Ratzinger, obecny Papież – Emeryt, Benedykt XVI. Kazanie zostało wygłoszone w liturgiczne wspomnienie św. Jadwigi, w dniu 16 października 1979 r. Myśli przewodnie Kaznodzieja zaczerpnął z czytania i Ewangelii z dnia: Ga 6,7b-10; Mk 10,42-45.
„Życie św. Jadwigi – rozpoczął późniejszy Papież – jest komentarzem do tego, co stanowi sens dzisiejszego czytania i Ewangelii. W jej życiu staje się żywe, widoczne i poglądowe, co oznacza caritas – bardziej, niż mogłaby to powiedzieć głęboka refleksja.
Kiedy Jadwiga przybyła na Śląsk w wieku 12 lub 13 lat, kraj ten był dla niej obcy nie tylko pod względem językowym. Chrystianizacja pozostawała jeszcze bardzo powierzchowna, nie sięgała jeszcze właściwych korzeni życia, poczucia istnienia. Ludność tkwiła w głębokim pogaństwie. Dopiero dzisiaj, kiedy nadciąga nowe pogaństwo, doświadczamy tego, co to tak naprawdę oznacza. W pierwszym zdaniu dzisiejszej Ewangelii wypowiedziane jest to w następujący sposób: Władcy narodów uciskają je, a ich wielcy dają im odczuć swą władzę. Istniała wtedy samowola władców i bezprawie bezsilnych. Przede wszystkim jednak istniało – i to jest w szczególnej mierze znamię pogaństwa – zaślepienie wobec cierpienia i biedy ludzi.
W tej sytuacji naprawdę można by było powiedzieć: Tutaj miłość pojedynczego człowieka, tutaj caritas jest bezsilna. Potrzebujemy czegoś więcej; potrzeba radykalnej zmiany struktur całości od samych podstaw. W dodatku Jadwidze nie pozwalano na interwencję. Polityka była wyłączną domeną mężczyzn. Jej nie pozostało nic innego jak tylko bezsilnie silna moc miłości.
Przy jej pomocy Jadwiga zaczęła od wewnątrz przekształcać ten kraj, aby stał się krajem, w którym zadomowi się człowieczeństwo, krajem, w którym człowieczeństwo spotykamy w tak wielu świadectwach chrześcijańskich Ślązaków. W tym wszystkim świeci jakaś cząstka światła wychodzącego przez wieki od św. Jadwigi. Ostatecznie bezradny gest caritas okazał się silniejszy niż układy polityczne, które zaczynały się i kończyły. Jadwiga dała tej ziemi nowy fundament, który zmienił ją od wewnątrz i na stałe. Trzeba więc zapytać, czego takiego właściwie dokonała.
Najważniejsze było to, że troszczyła się o klasztory żeńskie. Pierwszą prośbą, której spełnienie udało jej się uzyskać u męża po przejęciu przez niego władzy, było założenie klasztoru żeńskiego. Istniały wtedy klasztory męskie, które zajmowały się ewangelizacją. Ale Jadwiga najwyraźniej była przekonana, że to nie wystarczy, aby kraj uczynić chrześcijańskim od wnętrza, jakby od jego wód gruntowych.
Była pewna, że tego rodzaju głęboka odnowa od samego gruntu może dokonać się tylko wtedy, gdy istnieje kobieca kultura oparta na wierze, jeśli w kraju są ukształtowane przez wiarę kobiety i matki, jeśli istnieją takie miejsca wdrażania kobiecej kultury wiary, jakimi są klasztory żeńskie. Dopiero wtedy, jak niewątpliwie Jadwiga była przekonana, wiara dotyka korzeni ludzkiego serca, dopiero wtedy może naprawdę zyskać na sile, obejmując całość i głębię życia.
Po drugie: była osobą kontemplatywną, zwróconą na ciszę modlitwy oraz na zapatrzone i zasłuchane trwanie przed Panem. W ciągu dwunastu lat, które spędziła w klasztorze benedyktynek w Kitzingen, wrosła w rytm życia i modlitwy, który płynie z reguły św. Benedykta, w to wewnętrzne zadomowienie się u Pana, które przezwycięża różnice między ludźmi, wprowadza ich we wspólny takt modlitwy i pracy fizycznej.
Była osobą kontemplatywną i stawała się nią coraz bardziej. Zaś trwanie w głębokiej kontemplacji nie było dla niej formą swoistej duchowej gimnastyki lub prywatnej wewnętrznej linii odwrotu, ale chodziło jej o powrót do centrum. Chodziło jej o to, aby nauczyć się rozumieć Chrystusa: chciała nauczyć się Go rozumieć, nauczyć się Go kochać, zaś chciała Go kochać dlatego, że miłość przynosi podobieństwo, zgodność.
W ten sposób wejście w Chrystusa było wejściem w Jego kształt, a Jego kształtem jest caritas, jest miłość. Tym samym to wejście w centrum było także dalekie od zdystansowania się wobec biedy jej cierpiącego kraju – było właśnie wejściem w siłę caritas, a tym samym rzeczywistą siłę działania i odnowy.
Trzecie wynika właśnie z tego: zrewolucjonizowała obowiązujące standardy świata i odsunęła na margines różnice stanowe, inspirując się nowym kształtem, jaki odnalazła w spotkaniu i zjednoczeniu z Chrystusem; poznała zupełnie nowe i inaczej ugruntowane szlachectwo, za którym podążała, a mianowicie szlachectwo coraz większej bliskości z Chrystusem. Dla niej ktoś był tym bardziej szlachetnie urodzony, im bardziej reprezentował Chrystusa.
Tym samym istniały dla niej dwie grupy ludzi, którym poświęcała szczególną uwagę i wobec których czuła się szczególnie zobowiązana: kapłani, zakonnice i zakonnicy oraz ubodzy, którzy są obecnością Chrystusa na tym świecie. W ubogich widziała prawdziwą szlachtę. Nie udawała się w podróż bez towarzystwa ubogich. Gdziekolwiek przybywała, jej pierwszym i najpilniejszym zadaniem było poszukiwanie ubogich i była do ich dyspozycji. W ten sposób, wychodząc z wewnętrznego centrum kontemplacji, pozbyła się uprzedzeń, uznała równość ludzi i przywróciła ubogim ich godność.
Z tego wynikały jeszcze kolejne konsekwencje, a mianowicie przewartościowanie w hierarchii ludzkiej działalności i ludzkich zawodów. Istniał przecież kanon zajęć rycerskich, kanon tego, co przystoi panu i damie ze względu na ich stan, oraz tego, co jest niższą czynnością, czego im nie wypada, czym się nie powinni brukać. Tak zwane niższe posługi uznała za prawdziwie szlacheckie: samej się do czegoś zabrać, własnymi rękami troszczyć się o ludzi, wykonać brudne czynności, ponieważ są one czymś wielkim i czystym, to właśnie było myślą przewodnią jej życia. Dzięki temu, wychodząc od wnętrza, budowała na nowo człowieczeństwo i przeciwstawiając się elementom pogańskim, uwypuklała i urzeczywistniała zalety prawdziwego humanitaryzmu Jezusa Chrystusa. Dlatego spoglądając na nią dzisiaj, możemy zrozumieć, czym jest caritas i jaką drogą powinna podążać.
Czym jest Caritas? Otóż, po pierwsze, oznacza ona tworzenie związków zaradzających biedzie w świecie przeżywającym kłopoty. W definitywnym raju nie będzie już ona potrzebna w tej formie. Ale bez względu na to, jak stosunki w świecie przechodzą wzloty i upadki, świat nigdy nie będzie taki, żeby nie potrzebował spojrzenia miłości, że nie potrzebuje spontanicznego gestu miłości, który nie jest regulowany żadnym prawem – świat nigdy nie będzie taki, aby mógłby obejść się bez caritas, miłości, która ponad wszelką organizacją troszczy się o człowieka.
W rzeczywistości właśnie w tym przygotowywany jest przyszły świat. Bowiem raj dlatego nie będzie już potrzebował takiej caritas, ponieważ jest zwycięstwem caritas, ostatecznym bytem miłości, podsumowaniem. I dlatego po drugie caritas oznacza, że jest ona prawdziwą istotą każdej pozytywnej zmiany na świecie, że jakby podnosi się poziom wód gruntowych w sercu, a potem powstaje takie człowieczeństwo, które potrafi dopiero tworzyć ludzkie prawa.
A jaką drogę ma obrać caritas? Odpowiedź, jakiej na to pytanie udziela nam Jadwiga, jest chyba jeszcze ważniejsza: caritas ma siedzibę w kontemplacji, w wewnętrznym spotkaniu z Jezusem Chrystusem. Tam, gdzie jej tego brakuje, traci ona serce i usycha. Gdzie jest ona już tylko pragmatycznym działaniem, tylko organizacją, tam można ją zastąpić, jest jej tam zbyt mało. W takim przypadku słusznie można by jej zarzucić, że jest powierzchowna i sprowadza się do systemu. Może osiągnąć pełnię i być niezastąpioną w tym, co daje, tylko wtedy, gdy znajdzie się w kontekście, w wewnętrznej strukturze kontemplacji, w spotkaniu z Jezusem Chrystusem, jeśli czyni więcej niż tylko organizowanie i zapewnianie pragmatycznej pomocy, jeśli mówi z serca do serca, a tym samym właściwie dopiero daje ludziom to, czego najbardziej potrzebują, wraz z całą zewnętrzną pomocą.
W taki sposób w osobie Jadwigi zawarty jest komentarz do tego, co mówią nam czytanie i Ewangelia dnia: „Kto sieje w ciele swoim, jako plon ciała zbierze zagładę; kto sieje w duchu, jako plon ducha zbierze życie wieczne”(Ga 6,8). Przez ciało apostoł określa taką postawę człowieka, w której, ponieważ czas jest krótki, uważa on życie za dobro konsumpcyjne, którego chce tylko używać i wydobywać z niego możliwie jak najwięcej z siebie. Każdy, kto w taki sposób dokonuje jakby kradzieży wobec życia i zamienia je w towar, na końcu uznaje je właśnie tylko za towar jednorazowego użytku.
Siać w duchu oznacza uznawać życie za dar, zbliżać się do Tego, który nam je podarował, w uwalnianiu się od samego siebie odkrywać miłość, która ubogaca innych. W Ewangelii spotykamy Boga, który nie rządzi światem swoją mocą z zewnątrz, ale wkracza do niego, zajmując ostatnie miejsce, miejsce kochającego, a stamtąd wzywa ludzi, stamtąd nawołuje, aby odpowiedzieć miłością – to właśnie jest moc, jaką Bóg rozporządza w świecie. Święta Jadwiga jest dla nas żywym znakiem tego, że istnieje odpowiedź, że człowiek może odpowiedzieć i oddać się do dyspozycji tej Bożej mocy, i że właśnie ta moc daje światu nadzieję i światło.”
tłum. ks. Joachim Kobienia, Opole