Świadectwo wolontariusza Caritas.
Kasia wolontariuszka, kierownik WTZ z Kluczborka z mężem kolejny raz przy cierpiących. Dzisiaj pracowaliśmy w Głuchołazach, korzystając ze sprzętu Caritas. Jest to wielka pomoc, szczególnie teraz kiedy dużo rzeczy jest do wynoszenia.
Byliśmy u ludzi na ul. Sikorskiego, blisko mostu... tam niestety mieszkania były zalane na dwa metry. Był z nami ks. Radek Sercanin i dwoje ludzi z okolic Krakowa. To naprawdę cieszy ilu ludzi jest chętnych do pracy. Jesteśmy tam na chwilę i choć nie znamy tych ludzi to widać jak bardzo są zmęczeni i pozbawieni sił.
Z drugiej strony takie iskierki dobra np. straż więzienna, która puka do domów ludzi i zaprasza na ciepłego kurczaka.
W zeszłym tygodniu wraz z mężem pojechaliśmy do Głuchołaz żeby pomóc komukolwiek i spotkaliśmy starszych ludzi, którzy porządkowali piwnice. Okazało się, że w kamienicy mieszkają głównie seniorzy i niepełnosprawna pani, a w ich piwnicach było ponad metr wody, przez co wszystko co tam było, nadawało się tylko do wyrzucenia.
Następnie trafiliśmy do Nowego Świętowa, gdzie pracowaliśmy przy sortowaniu darów w magazynie, który powstał w na terenie jednego z gospodarstw. Było tam około 20 osób, z różnych środowisk ale podczas pracy zdawało się, że wszyscy znamy się od dawna i jak mrówki sortowaliśmy dary, które przyjeżdżały nieustannie. Niczym w naszym Winowie.
Z kolei w minioną środę udaliśmy się do Lewina Brzeskiego z dwójką znajomych, którzy mając trochę czasu, zgłosili swoją gotowość służenia pomocą. Tam przekazaliśmy dary zebrane przez WTZ a następnie zapytaliśmy komu możemy pomóc. Zostaliśmy skierowani do Kantorowic, do rodziny, która była w trakcie budowy domu... Ich gospodarstwo zostało zalane na wysokość ponad metr a co gorsze woda ta, stała tam prawie tydzień czyniąc ogromne straty. Ojciec rodziny walczył do ostatnich chwil na wałach próbując uchronić miejscowość, przez co sami nie zdążyli zabezpieczyć własnych rzeczy. Niestety w wyniku powodzi dopiero co wylana w domu podłoga wymagała skucia i wyrzucenia...
To co mnie mocno poruszyło to spokój, jaki mieli w sobie Ci ludzie, jak wytrwale i powoli próbowali odgruzować to, co zostało. Bardzo budujące było to, kiedy ludzie ci mówili, że są bardzo wdzięczni za pomoc jaką otrzymują, bo jest jej naprawdę dużo.
Takie poruszające były te spotkania, dlatego pomyślałam, że napiszę o nich. Kiedy człowiek wraca do siebie inaczej postrzega bałagan w swoim domu i odkrywa ogrom powodów do wdzięczności Bogu za to, co otrzymał.